Sztuka spełnionych oczekiwań, czyli kilka słów o potrzebie religijnego kiczu

 Kicz bywa nazywany „sztuką spełnionych oczekiwań” bądź „sztuką szczęścia”, ponieważ próbuje on odpowiedzieć na ludzkie marzenia o dobrym, pięknym (właściwie: ładnym) świecie. Za ojca tego zjawiska uznaje się Ludwika Bawarskiego – króla, który z upodobaniem wznosił baśniowe budowle.[1] Kicz upiększa, koloryzuje i wygładza rzeczywistość – być może dlatego tak dobrze ma się również w sferze religii, gdzie pomaga oswoić trudne prawdy wiary. Przykładem używania kiczu do głoszenia Dobrej Nowiny jest m.in. sanktuarium maryjne w Licheniu. Czy jest to szczęśliwe połączenie? Jakie są jego skutki? Zanim spróbuję odpowiedzieć na te pytania, postaram się bliżej scharakteryzować samo zjawisko kiczu.

Kicz podobnie jak inne powszechnie używane pojęcia, jest trudny do zdefiniowania. Paweł Beylin napisał, że kicz jest pojęciem „nieokreślonym, wieloznacznym, używanym niemal intuicyjnie, a przy tym wartościującym, wyrażającym nasz stosunek do określonych utworów artystycznych”.[2] Za Marią Poprzęcką należy dodać, że zawsze chodzi tu o wartościowanie negatywne.[3] Kicz jest zazwyczaj postrzegany w opozycji do sztuki i traktowany jako „antysztuka”. Podczas gdy sztuka „jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata”[4], kicz banalizuje przedstawiane treści, bo ma zapewnić odbiorcy jedynie wrażenia estetyczne. Abraham Moles wymienił i opisał pięć zasad kiczu: niedostosowanie, kumulację, synestezję, przeciętność. Każdą z nich pragnę omówić na przykładzie licheńskiego sanktuarium.

Niedostosowanie jest pewnym odchyleniem przedmiotu w stosunku do funkcji, którą powinien pełnić – „kicz zawsze trafia trochę obok, zastępuje to, co czyste, przez heterogenne, nawet wtedy, gdy dotyczy czystości”.[5] Dobrym przykładem niedostosowania w interesującym nas sanktuarium jest tzw. Golgota – kamienna góra o wysokości 25 m, wyposażona w liczne labirynty, przejścia i kaplice. Powstała z inicjatywy ks. Eugeniusza Makulskiego jako dzieło pokuty i przebłagania za świętokradztwo Berty Bauer (która podczas II wojny światowej strzeliła do krucyfiksu znajdującego się na terenie dzisiejszego sanktuarium) oraz, jak mówi ks. Makulski, za „świętokradztwo dokonane polskimi rękoma w czasach, kiedy wyrzucano krzyże ze szkół, urzędów, wojska, a nawet szpitali”.[6] Mimo to Golgota nie wydaje się służyć modlitewnemu skupieniu. Ze swoim spektakularnym charakterem wzbudza raczej uczucie zdziwienia, zachwycenia i przerażenia. 

Kumulacja, czyli nagromadzenie i połączenie w całość różnych, nie zawsze pasujących do siebie elementów, jest tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy przybyłym na miejsce pielgrzymom. Można tu znaleźć wszystko, co „powinno” być w miejscu kultu: stary kościółek i nową, okazałą bazylikę, liczne kaplice we wszelkich możliwych stylach (m.in. góralski domek, w którym umieszczono bożonarodzeniową szopkę), kamień z odciskiem stóp Matki Bożej, cudowne źródełko, ale też nowoczesny dom pielgrzyma z salą konferencyjną i ogrodem z miejscem do grillowania, a wszystko to w otoczeniu bujnej roślinności i oczek wodnych.

Ten nadmiar łączy się z kolejną zasadą kiczu, jaką jest synestezyjna percepcja – kicz próbuje zaangażować w swój odbiór jak najwięcej zmysłów na raz lub w zbliżonym czasie. Wg Molesa „wielość kanałów interferujących bez żadnych reguł i ograniczeń w systemy integracyjne centralnych ośrodków nerwowych wydaje się być celem samym w sobie”.[7] Przebywający w Licheniu pielgrzymi mogą nasycić wzrok wielością wytworów natury i kultury (można też podziwiać okolicę z punktów widokowych umieszczonych na 27 i 31 piętrze wieży bazyliki), posłuchać kurantów i hejnału granego podczas odsłonięcia cudownego obrazu, dotknąć i ucałować kamień z odciskiem stóp Maryi lub przemierzyć na kolanach „schody pokutne”. Można też posmakować wody ze źródełka i poczuć mieszające się ze sobą zapachy kadzideł, kwiatów i przygotowywanego w stołówkach jedzenia. Odwiedzenie wszystkich punktów na mapie ośrodka i doświadczenie łączących się z nimi doznań składa się na „właściwe” przeżycie religijne.

Mimo tak wielkiej liczby czekających na pielgrzyma wrażeń sanktuarium spełnia zasadę przeciętności. Jak pisał Abraham Moles, „przedmioty kicz łączy przeciętność, która stapia je w zespół perwersji estetycznych, funkcjonalnych, politycznych czy religijnych. Przeciętność przejawia się zarówno w braku umiaru, jak i zachowaniu miary. Leży ona u podstaw heterogeniczności kiczu, ułatwiając odbiorcom akt przyswojenia go (…)”.[8] Omawiany ośrodek kultu maryjnego został zaprojektowany z myślą o przeciętnym odbiorcy – „trafia on bowiem w „średnie” gusta, potwierdza szereg stereotypów i utartych schematów myślenia, zaspokaja przewidziane wcześniej oczekiwania”.[9] W sanktuarium w Licheniu „buźki aniołków są śliczne, pucołowate i rozanielone, twarze hitlerowców i innych oprawców (…) są oczywiście wykrzywione nienawiścią, rozpacz jest zawsze czarna, a miłość dozgonna”.[10] Tego, że „sztuka licheńska” trafia w „średnie gusta” dowodzą także badania przeprowadzone przez Katarzynę Marciniak w latach 1992-1995. Z wypowiedzi pielgrzymów wynika, że zdecydowana większość z nich powraca do Lichenia ze względu na walory estetyczne tego miejsca („ładnie jest”).[11] Czynnik religijny pozostaje na drugim miejscu. Badanie zostało wykonane niemal 20 lat temu, ale wydaje się, że rozbudowa sanktuarium, zwłaszcza oddanie do użytku nowej bazyliki, mogło raczej wzmocnić niż osłabić tę tendencję.

Z zasadą przeciętności łączy się zasada komfortu – odbiór „licheńskiej sztuki” nie wymaga wysiłku odbiorcy. Stapiające się formy i łagodne kolory kiczowych dzieł  odpowiadają percepcyjnej spontaniczności i zasadniczo akceptującej postawie widza. Przedstawienia scen biblijnych, związanych z historią Polski lub sanktuarium są dosłowne i w pełni zrozumiałe, ale dla uniknięcia wątpliwości wszystko zostało opatrzone tabliczkami informacyjnymi. Troskę o komfort pielgrzyma można odczytać także w rozwiniętej infrastrukturze ośrodka - jego kustosze pragną zaspokoić jednocześnie ludzkie potrzeby duchowe, psychiczne (Licheńskie Centrum Pomocy) i fizyczne.

Niektórzy badacze aprobują kicz religijny, traktując go jako element przybliżający ludzi do Boga. Joanna Jessa i Katarzyna Marciniak podkreślają, że jedynym celem „sztuki licheńskiej” jest pobudzenie i wzbogacenie religijnych odczuć odbiorcy. Na podstawie zadowolenia pielgrzymów stwierdzają, że elementy estetyczne zgromadzone w sanktuarium spełniają swoją rolę i należy to docenić.[12] Ks. Andrzej Draguła przywołuje natomiast opisane przez francuskiego filozofa Jean-Luc’a Marion’a zjawisko sztuki kenotycznej. Określenie to pochodzi od greckiego słowa „kenoza” oznaczającego uniżenie, wyniszczenie. Zasadniczą cechą tej sztuki jest „zubażanie spektaklu ofiarowywanego spojrzeniu przez dzieło”. Autor pojęcia zauważa, że „sztuka kenotyczna, poprzez zredukowanie funkcji estetycznej, lepiej spełnia funkcje dewocyjne i kultyczne”.[13] Jako przykład przywołuje XIX-wieczną estetykę sulpicjańską: upiększane i idealizowane ciało świętych przedstawiano na oleodrukach i gipsowych figurkach, oddalając się od prawdziwej cielesności. Marion mówi, że nie należy dyskwalifikować tych przedmiotów, gdyż nie skupiając na samej sobie, wytwarzając określone kanony wyobrażeń, sztuka ta przenosi cześć z obrazu czy figury bezpośrednio na osobę przedstawioną. Natomiast wielkie dzieła sztuki sakralnej często uświetniają jedynie swych twórców.[14]

Ks. Andrzej Draguła w swoich rozważaniach idzie nieco dalej – porównuje fenomeny kiczu i ikony mówiąc, że mają one ważną wspólną cechę. Ikona jest uważana za prawdziwe przedstawienie Boskiego świata, dlatego wykracza ona poza kategorie i teorie estetyczne. Podobnie rzecz ma się z kiczem: poznanie Boga w obu tych przypadkach dokonuje się „nie tylko dzięki pięknu, ale także mimo piękna, a właściwie bez piękna - mimo jego braku rozumianego w uznanych kategoriach estetycznych”.[15]

Przytoczone pochwały kiczu religijnego nie zmieniają ogólnej negatywnej oceny tego zjawiska, także przez cytowanego autora. Ks. Draguła zauważa, że kicz jest nie tylko uproszczeniem estetycznym, ale też banalizacją na płaszczyźnie ściśle religijnej. Pobożność żywiąca się tego rodzaju wytworami kultury może budzić wątpliwości co do swej jakości i poprawności przedmiotu.[16] Hermann Broch wyraził podobną intuicję w bardziej dosadny sposób. Nazwał bowiem kicz postawą życiową i powiedział, że zjawisko to nie mogłoby  „ani powstać, ani przetrwać, gdyby nie istniał człowiek, który lubi kicz i jako producent sztuki chce go wytwarzać, a jako konsument sztuki gotów jest go kupować i nawet dobrze za niego zapłacić: sztuka w najszerszym znaczeniu tego słowa jest zawsze odbiciem określonego człowieka i  jeśli kicz jest kłamstwem (…) to zarzut ten godzi w człowieka, który potrzebuje takiego kłamliwego i upiększającego zwierciadła, aby się w nim rozpoznać i z prostoduszną przyjemnością przyznać się do swoich kłamstw”.[17] W podobnym duchu wypowiada się Andrzej Banach, który twierdzi, że operujący stereotypami kicz sprawia, że nie tylko sztuka przestaje być autentyczna, ale także świat staje się odrealniony.[18] W dziedzinie sztuki sakralnej, mającej odzwierciedlać rzeczywistość niebieską, takie odrealnienie wydaje się szczególnie groźne. Pozostaje tylko pytanie, czy wierny, któremu lepiej się modlić przed gipsową figurą Jana Pawła II niż przed dziełem namalowanym przez Fra Angelico wie, że sam siebie okłamuje? Czy w ogóle można powiedzieć, że jego przeżycia religijne nie są szczere? 

Ks. Andrzej Draguła uważa, że korzystanie przez wiernych z kiczu pokazuje istniejącą wśród nich „potrzebę uproszczenia i przybliżenia często odległej i nie do końca zrozumiałej sfery liturgiczno-teologicznej oraz przeniesienia przedmiotu wiary w bardziej swojską przestrzeń pobożności ludowej i indywidualnej”.[19] Wg księdza samo wyrzucenie kiczu z kościołów i zastąpienie go sztuką wysoką nie rozwiąże tego problemu. Co więc trzeba by było zrobić, aby przejawiający upodobanie do kiczu wierni zauważyli, że ich postawa jest samooszukiwaniem się i przejawem rezygnacji z autentycznej tożsamości?

Te pytania pozostają otwarte. Kicz jako „sztuka spełnionych oczekiwań” jest mocno zakorzeniony we współczesnej kulturze, także religijnej. Niektórzy widzą w nim czynnik sprzyjający rozwojowi religijności, czego ma dowodzić choćby zadowolenie pielgrzymów odwiedzających sanktuarium w Licheniu. Inni zaś niepokoją się lansowaną przez kicz fałszywą wizją świata i banalizacją poważnych treści. Obie strony mają trochę racji, jednak jak słusznie zauważa o. Witold Kawecki, kicz cechuje się nadmiernym wartościowaniem estetycznym przy braku wartościowania etycznego.[20] Do Boga zaś można dotrzeć przez piękno, które ma związek z dobrem i z prawdą.



[1] W. Kawecki, Teologia piękna. Poszukiwanie locus theologicus w kulturze współczesnej. Theology of Beauty. Looking for locus theologicus in contemporary culture, Poznań 2013, s. 34

[2] P. Beylin, Autentyczność i kicze. Artykuły i felietony, Warszawa 1975, s. 179

[3] „(…) przy całej nieokreśloności pojęcia kiczu, jedno wydaje się pewne: kicz nie występuje nigdy w charakterze określenia estetycznie pozytywnego, niezależnie od tego, jakie utwory tym mianem obejmuje. Jest to więc określenie wartościujące i wartościujące negatywnie.” M. Poprzęcka, O złej sztuce, Warszawa 1998, s. 209

[4] Jan Paweł II, List do artystów, Watykan 4.04.1999, nr 6, http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/do_artystow_04041999.html [dostępność 20.07.2013]

[5] A. Moles, Kicz czyli sztuka szczęścia. Studium o psychologii kiczu, tłum. Anita Szczepańska, Ewa Wende, Warszawa 1978, s. 76

[6] Historia opisana na stronie sanktuarium: http://www.lichen.pl/pl/217/golgota [dostępność 20.07.2013]

[7] A. Moles, Kicz…, dz. cyt., s. 79

[8] Tamże, s. 80

[9] J. Jessa, Zbawienny wpływ kiczu, czyli jeszcze raz o związkach kiczu i religijności ludowej na przykładzie Sanktuarium Licheńskiego, w: „Kiczosfery współczesności”, red. Wojciech Józef Burszta, Elżbieta Anna Sekuła, Warszawa 2008, s. 135

[10] Tamże, s. 136

[11] K. Marciniak, Sztuka religijna a kicz, w: „Kicz, tandeta, jarmarczność w kulturze masowej XX wieku”, red. Lucyna Rożek, Częstochowa 2000, s. 70

[12] J. Jessa, Zbawienny wpływ kiczu…, dz. cyt., s. 133; K. Marciniak, Sztuka religijna…, dz. cyt., s. 75s

[13] A. Draguła, Pochwała gipsowej figurki, w: „Tygodnik Powszechny”, nr 20 (3237), 15.05.2011, s. 18

[14] Por. D. Jaszewska, Kilka uwag o kiczu religijnym w dobie jego ponowoczesnej rehabilitacji, w: „Kultura wizualna – teologia wizualna”, Warszawa 2011, s. 297

[15] A. Draguła, referat wygłoszony na seminarium z cyklu „Locus theologicus w kulturze wizualnej”, Warszawa 23.02.2012, notatki własne

[16] A. Draguła, Pochwała gipsowej figurki, dz. cyt., s. 19

[17] H. Broch, Kilka uwag o kiczu i inne eseje, Warszawa 1998, s. 103

[18] A. Banach, O kiczu, Kraków 1968, s. 185

[19] A. Draguła, Pochwała gipsowej figurki, dz. cyt., s. 19

[20] W. Kawecki, Teologia piękna..., dz. cyt., s. 35

Komentarze

Popularne posty